Coś niecoś jest
Byliśmy na budowie najpierw w czwartek 8 listopada, zrobiliśmy przegląd sytuacji. Przybyły nowe krokwie, ale niewiele. Panowie wnosili pustaki na górę. Chwalić niczego nie chcę, bo na tyle czasu, robota posunęła sie niewiele. Na szczęście tego dnia nie padało. Zabraliśmy się z mężem za przesadzenie dwóch drzew, bo stwierdziłam, po konsultacjach z wieloma osobami, także blogowiczami, że niektóre drzewa posadziłam za gęsto. Teraz mają więcej miejsca i może dobrze, że pada, bo deszcz podlewa pięknie.
W niedzielę bylismy w muzum wojska i trochę na Placu Piłsudskiego, a potem na działkę. Przyjechała też siostra męża z rodziną. Była naprawdę piekna pogoda. Gadaliśmy i jedliśmy rogale świętomarcińskie, które upiekłam. Zrobiliśmy też gorącej herbaty i kawy. Kiedy zaszło słońce, zrobiło sie nagle chłodno i ruszyliśmy do domu. Ale to był fajny dzień.
Już wiem, że w poniedziałek jeden z murarzy nie dojechał i znów będzie poślizg. Mają zacząć od jutra. Zobaczymy. A ponoć w Polsce bezrobocie. U mnie na budowie na pewno nie.
Zagródki dla naszych drzewek