Nowe, dobre wiadomości
Zaczynamy. W czwartek tj. 11 października mąż dostał informację, że zaczynają zwozić drewno i pustaki na resztę budowy. W piątek więc, co sił pojechaliśmy zobaczyć, jak robota idzie. Oczywiście, jak na złość skończyły się baterie i zdjęć jest niewiele. Ale w najbliższym czasie, chyba będzie co fotografować. Daliśmy kolejne pieniądze na robotę i ustaliliśmy czas zakończenia budowy, w tym roku. Do około połowy listopada, ma być więźba pokryta papą, dwa kominy, ściany szczytowe i działowe, powiększony taras i schody przed wejściem. Zobaczymy, kiedy budowlańcy zakończą robote. Najważniejsze, że są i od poniedziałku działają.
Rozszalowany został parter i garaż i prezentują sie naprawdę fajnie. W piątek było ładne słoneczko, więc mogłam poobserwować, jak promyczki nagrzewają i oświetlają nasz salon. Dwie duże witryny wychodzą na południowy zachód.
Ciekawie zakończyła się sobota. Zrobiliśmy sobie surviwal i nocowaliśmy na działce, dzielnie pilnując dobytku. Zabrałam ze sobą ubranie narciarskie, ciepłe skarpety i buty, kołdrę - najcieplejszą jaka miałam, koc i oczywiście jedzenie i picie. Mąż nie był tak zaradny, wziął mniej rzeczy i oczywiście deczko podmarzł. Spaliśmy bowiem w samochodzie. Niebo rozgwieżdżone, okoliczne psy szczekają, a poza tym cicho i spokojnie. Zrobiliśmy ognisko i siedzieliśmy przy ogniu do północy. Cyrk był z rozpaleniem ognia. Wszystko było mokre i nie chciało się palić. Mąż chciał zrezygnować, ale ja nie odpuściłam. Ciągle ogląda programy o tym jak poradzić sobie na łonie natury, a co do czego, na nic się to wszystko przydaje. Zapowiedziałam więc, że ogień ma być, a, że jest mokro to i bardzo dobrze, bo będzie miał większe pole do popisu. No i udało się (chyba za szóstym podejściem). W każdym bądź razie dobytek ocalony, a majstry przejmują dozór nad wszystkim od poniedziałku.
Widok na garaż i spiżarnię
Widok na witryny kuchenną i salonową
Salon, widok od strony witryn
Drewno na więźbę