I tak jesteśmy posiadaczami kranika w domu. Ale żeby tego dokonac, cały ogród wybebeszony. Na szczęście pan koparkowy i pan ciężarówkowy, który przywiózł kręgi studzienne, posiadali dusze miłośników ogrodu i pozostawili przy życiu drzewka i kwiatki. Nie było jednak do końca tak słodko , bo mój orzech wylądował pół metra od studni. Kiedy go sadziłam dwa lata temu, kierowałam się kranikiem, a okazało się, że był on w innym miejscu niż studnia, a my o tym zapomnieliśmy. Stąd decyzja o przesadzeniu drzewka. Łatwo zdecydowac, ale wykonac...? Uszarpaliśmy się z tym drzewem okrutnie, ale wyciągneliśmy. I już jest posadzone w innym miejscu. Ale dół też trzeba było wykopac ogromniasty i nasypac lepszej ziemi. Tak więc ledwie żyjemy. Bolą nas krzyże ale satysfakcja jest, że dalismy radę.
Tak się cieszę, że kolejna robota za nami. Teraz będzie można spokojnie działac w ogrodzie.
We wtorek przychodzą panowie kończyc poddasze. Położą płyty, bo po świętach chcemy dokończyc tynkowanie. A potem kotłownia i piec. Oby wszystko szło według planu.