Czekamy na wrzesień
W niedzielę wróciliśmy znad morza, ze Stegny. Było bardzo fajnie, choć pogoda nie była rewelacyjna. Ale spędzliśmy czas w przemiłym towarzystwie - tu pozdrawiam moją przyjaciółkę Teresę i jej sympatyczną rodzinę Leszka, Martę i superanckiego Kubę. Do dzis wspominam te zimne wieczory ale z gorącą atmosferą, niekończące się rozmowy przy piwie lub winie.
Pan Adam już wrócił z budowy, znad morza,ale na razie ma urlop, bo umówił się z nami na wrzesień. Wtedy mąż ma do niego zadzwonić i rozpoczniemy działania, aż do ukończenia SSO.
Wczoraj usiadłam do komputera i sprawdziłam, co się dzieje u moich znajomych na blogu. Powiem tak, po dwóch tygodniach, ogromne zmiany u wielu osób, trudno uwierzyć, że już takie postępy. W tym tygodniu postaram się dokładniej przypatrzeć Waszym poczynaniom, bo umieram z ciekawości.
W czasie wyjazdu byłam też na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku. Najbardziej rajcowały mnie stoiska ze starociami. Chciałam nawet kupić sobie dwa metalowe koszyki (takie w stylu prowansalskim) ale mąż nie chciał się zgodzić, bo powiedział, że są za wielkie i nie zapakujemy się do samochodu. Do dziś żąłuję, że ich nie wzięłam. Był tam też porcelanowy nocnik w róże w stylu angielskim, który też mi się podobał, byłby jako dekoracja, bo wyglądał imponująco, jak wielki garnek. Można by było użyć go na przykład jako donicę. Ale nocnik zarezerwowała jakaś pani. A szkoda.Trochę zgodziłam się zrezygnować z tych zakupów, bo tak naprawdę pieniądze są potrzebne na dom. Już i tak wczasy nad morze to dodatkowy, spory wydatek, ale uznaliśmy, że aby dom budować trzeba być w dobrej kondycji i zdrowiu i na tym nie będziemy oszczędzać, a cały rok ciężkiej pracy przed nami.